Kofler.
Weekend w Zakopanem skończył się szybciej niż zaczął. Oba konkursy padły łupem Schlierenzauera, który od Predazzo będzie nosił żółty plastron. Japonię Pointner mu odpuszcza, Morgensternowi też, reszta w tym i ja leci do Sapporo. Starty w Polsce nie mogłem zaliczyć do udanych - zająłem odpowiednio 21 i 38 miejsce, czyli spadek formy trwa w najlepsze. Thomas wybył z resztą austria team na miasto kobiety, wino, śpiew i te sprawy. Ja nie miałem ochoty patrzeć na triumfującego Gregora śmiejącego się w twarz byłemu liderowi pucharu świata, który właśnie dzisiaj stracił tą pozycję na jego rzecz. Zostałem więc w pokoju hotelowym, odpaliłem laptopa i próbowałem oglądać jakiś film, ale średnio mi to wychodziło. Cały czas myślałem co jest nie tak w moich skokach. Po paru minutach poczułem wewnętrzną potrzebę napicia się. Zszedłem do baru mieszczącego się na parterze. Alkohol pomagał mi zapomnieć o teraźniejszych problemach i już po pierwszej kolejce poczułem jak dobry humor wraca. Chciałem zacząć rozmowę z barmanem, ale blondyn tylko powtarzał "I'm sorry, I don't understand". Trzeba się było uczyć niemieckiego w szkole. W końcu to olałem, on już też przestał zwracać na mnie uwagę i zajmował się klientami, których nie brakowało tej nocy, a ja mówiłem jakby do ściany, chwilę później już milczałem. Z głośników sączyłam się delikatna muzyka, pomieszczenie prezentowało się bardzo przyjemnie, ściany w kolorach czerń-czerwień idealnie ze sobą współgrały, parę stolików na sali i skórzane sofa w rogu. Klimatyczne miejsce jak na bar hotelowy. Podobało mi się tutaj, bardzo.
- Jeszcze raz to samo. - Poznałem ten głos od razu, jednak słów wypowiedzianych przez nią w ogóle nie zrozumiałem. Obróciłem głowę by upewnić się. Tak to ona... Iga Pauli, siostra Arthura. Drobna kobieta o zniewalającym uśmiechu i orzechowych oczach. Pomimo całego uroku, który od niej bił obchodziła mnie jak zeszłoroczny śnieg, czyli w ogóle.
- Cześć Andreas. - Powiedziała już po niemiecku. Zauważyłem, że jej oczy zawsze pogodne tym razem są pełne smutku. Ale co mi do tego? W końcu to dziewczyna Schlierenzauera niech on ją pociesza, rozśmiesza czy co się mu żywnie podoba.
- Cześć. - Wbiłem wzrok w czarny blat nie patrząc w oczy Igi. Czasami jeden spojrzenie wystarcza i już po człowieku, a że trochę już wypiłem tym bardziej tego się obawiałem... - Stało się coś? - Nie wiem czemu, ale zacząłem się martwić i te słowa automatycznie wypłynęły z moich ust...
- Schlierenzauer... - Jedno słowo, a jak wiele wyjaśnia. - Pożarliśmy się, wkurzył się i wyszedł... - Zapadła cisza... - Powiedział, że z nami koniec, nie chcę mieć ze mną nic wspólnego, ale ja nie wiem co takiego zrobiłam, tak po prostu mi to oznajmił jakby ten rok nic dla niego nie znaczył, jakby liczył się tylko... - Urwała, ale nie musiała kończyć, dobrze wiedziałem o co chodzi. Spojrzałem na nią nieśmiało. Na jej policzkach pojawiły się łzy.
- Iga, nie wolno się załamywać, każdy wie, że to dupek i mało go obchodzą inni. - Poczułem jak brunetka przytula się, obejmując mnie w pasie. Jasna cholera wpadłeś Kofler po uszy... Przyciągnąłem ją bliżej do siebie i głaszcząc po włosach zapewniałem, że będzie dobrze. [...] Sytuacja wymykała się powoli spod kontroli. Z baru już dawno wyszliśmy kierując ku pokojowi 201. Ani ja, ani Iga od wyjścia z windy nie powiedzieliśmy słowa. Ostatnie zdanie jakie padło z jej ust "Nie zostawiaj mnie samą". Wziąłem ją za rękę i obiecałem, że nie zostawię. Idioto, dobrze wiesz co się zaraz wydarzy, a nie umiesz tego zatrzymać. Co mnie do niej ciągnęło? Nie odpowiem, bo nie umiem. Przepuściłem ją w drzwiach, a ona tylko spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem sprawiającym, że z każdą sekundą miękły mi kolana... Rozejrzałem się po pokoju, był podobny do mojego, z małą różnicą, że tutaj zamiast dwóch pojedynczych łóżek było jedno duże, które bardzo prowokowało. Panował względny porządek, inaczej niż w moim, gdzie większość ubrań leżało w różnych częściach pomieszczenia i nigdy z Tomasem nie mogliśmy dojść kto jest właścicielem czego i obiecywaliśmy następnym razem tak nie bałaganić. Puste słowa.
- Masz może na coś ochotę?
- Może i mam. - Podszedłem do niej, ująłem jej twarz i delikatnie musnąłem usta. Spojrzała na mnie zaskoczona tym ruchem.
- Kofler my nie... - Przerwałem Idze, za bardzo wciągnąłem się w tą sytuację, chorą mimo wszystko. Początkowo nie odwzajemniała moich pocałunków, jednak nie odpuszczałem. Widocznie poczuła to, bo chwilę później leżała na mnie odpinając koszulę szybkimi, zachłannymi ruchami. Arthur mnie chyba zabiję jak się o tym dowie, przyjaciel z dziesięcioletnim stażem z jego małą siostrzyczką, kto by pomyślał?